Zostawię te sprawy wypełniające codzienność.
I przejdę obok nich, na ciele czując chwiejność.
Zagłębię się w lesie, cichym, samotnym
jak myśli, których pragnęłabym się pozbyć.
Zostawię je za sobą, odejdę daleko by tylko
poczuć powietrze, tak czyste i wieczne.
Zostawię marzenia wypełniające mnie całą, po brzegi.
I przejdę się wokół rzeki, krętej i pewnie zaklętej.
Zajrzę w taflę, bo chcę się przekonać co skrywa,
co przede mną chowa?
Wychylę głowę ostrożnie, zerknę z oddali
ale jakby zachłannie tak szybko na fali.
Dostrzegam w kącikach uśmiechu ślad
których ustom zawsze było brak.
Oczy zabłyszczały,
jakby znalazły sens, w odbiciu swojej barwy.
Kosmyków kilka poszybowało w górę, radośnie,
pełne słońca zalśniły na wietrze
Usłyszałam echo słów kilku, o których jeszcze nie słyszałam
były takie prawdziwe jak to powietrze którego potrzebowałam.
Zapomniałam o rzece, o chwili wytchnienia
pobiegłam za głosem, za głosem milczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz