Zasłoniła okna gdy wszedł do pokoju.
On nie potrzebował świadków,
a zdarzenia potoczyły się własnym biegiem.
Z rąk wypadły jej okulary
tak jak zaplanował,
odłamki szkła wbiły się w jej delikatne dłonie.
Straciła wzroku ostrość,
zatarły się jego rysy,
a słowa utonęły w głuchej ciszy.
Łzy spływały po białej
od bólu, od strachu i tynku twarzy
która wiedziała, że coś się wydarzy.
Wytrącona z równowagi zaczęła
się motać i krzyczeć:
kocham! kocham! kocham!
Nawet nie została wysłuchana
nie była mile widziana
obca mu miłość do niej.
Ukarana za niewierność
za nie czekanie,
za dozgonną mu wdzięczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz