Wybuchło we mnie z ogromną siłą z gorąca,
zapłonęłam niczym pochodnia
Paliłam się cała,
tak jak płonie ze świecy ofiara
Temperatura ciała
ogrzała wszystkie zimowe dni, wrzała
Uniosło mnie to kilka centymetrów nad ziemią
nazwałam to głębią
W niej ukryłam Ciebie
pod powierzchnią wody, nad powłoką nieba
W umyśle nieświadomym wciąż tli się
nadziei płomień
I jeśli zgaśnie i obiorę niewłaściwy kierunek
czy usłyszysz wołanie, przybędziesz na ratunek?
Mogłabym płonąć
Mogę palić się stale
Byś tylko był przy mnie
Byś nie utonął wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz