W tej jednej chwili stał się miłością ogromną,
kiedy objął mnie i pocałował.
Staliśmy tam zupełnie sami
złączeni ciałami.
Ogień jego dłoni.
Mój słaby oddech.
Romans na ścianie
w listopadowy dzień.
W tej jednej chwil świat stał się obcy i zimny.
Straciłam grunt pod nogami
a jeszcze przed chwilą był zapełniony moim kochanym.
To wszystko gaśnie, wypełnia się pustką
coś odbiera mi garstkę nadziei,
która jest jedynym jasnym miejscem na ziemi.
Ten strach nie potrafi zastygnąć.
Uparcie wraca.
Od chwili
gdy kiedyś ktoś zdeptał serce.
Słodycz moich ust
wspomnieniem.
Krew toczy się
w milczeniu.
Znów on moim więzieniem.
Miło, że skopiowałaś poprzedniego bloga tutaj. Jest co poczytać, tymczasem czekam na nowe wpisy:)
OdpowiedzUsuń