wtorek, 6 września 2011

Minione lato


Ranne dni są przepełnione wiatrem,
spoglądam w dal, na płynące żagle.
Bo wszystko dziś, jest  takie ulotne
moje dni, Twoje słowa toną tutaj bezpowrotnie.
A ja mijam Cię gdzieś obok,
będąc tuż o krok.
Sama na plaży z kapeluszem i książką w dłoniach.
Wśród gapiów, młodzieży z potem na skroniach,
przyglądam się morzu, jest w nim coś niezwykłego
to niebo, odbija się w nim i bieży...
Zawsze miałam słabość do niego
a szczególnie do tego mojego, jedynego.
Ktoś kiedyś powiedział mi o nim:


"Niebo tutaj, jest bezchmurne
  rzadko kiedy pojawiają się obłoki.
  Słońce "widać" jak na dłoni.
  Niby niebo wszędzie niebieskie, takie samo
  a jednak mnie zachwyca, lubię się 
  w nie patrzeć jak w ogień. hipnotyzuje."


Pobiegłam więc na wzgórze pod niebo.
Otworzyło się mi nad głową, ujrzałam w nim jego.
Nigdzie już nie polecę, to pewne
krainy wschodnich lotów są dla mnie odległe.
Chcę pewnej przyszłości, 
chcę dzielić z Tobą duże i te małe radości.
Moje połamane skrzydła przetrwały to lato
choć nie powiedziałam Ci wszystkiego, co było powiedzieć warto.
A dziś czekam cierpliwie na wiosnę,
znów mój dom na chwilę zaleje słońce radosne.
I pobiegnę kiedyś znowu na to samo wzgórze 
będę się cieszyć jasnym niebem i tym promieniem.
Odchylę szyję, a Ty złapiesz moje dłonie
a słońce będzie muskać grzbiety fal, 
minie też żal. 
A ja powiem:


"Niebo mnie chroni, sprawia, że się uśmiecham.
Macham rękami w powietrzu jak skrzydłami i krzyczę. 
Unoszę się dzięki niemu o kilka centymetrów nad ziemią.
Mogę na nie patrzeć ile tylko zdołam i wtedy marze...
...o Nim, o życiu, o Tobie o wszystkim i niczym."


A  Ty, kiedyś zapytasz mnie, czemu z taka tęsknotą patrze na niebo?
Odpowiem  jednym zdaniem:
Bo mnie hipnotyzuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz