Martwię się stale
i tu wylewam łzy, żale
Martwi mnie ta choroba
głowa, serce, płuca, noga
Najboleśniejsza niepewność
moje słabość, niezależność
Bo nic zrobić nie mogę
tylko czekać z modlitwą w głowie
I boje się ogromnie
samotności i porwanych kości
Oddycham dzięki niemu
Ojcu najdroższemu
Oddajcie mu płuca
oddajcie
bo nie chcę oddychać od jutra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz